Zwiększyć udział gazu w gospodarce energetycznej
Poprzedni artykuł zatytułowałem: „Z optymizmem w drugą dekadę XXI wieku”. Do takiego tytułu upoważniały mnie m.in. dwa wydarzenia. Pierwsze to podpisanie umowy z rosyjskim Gazpromem na dostawę gazu ziemnego, a drugie to zapowiedź wizyty w naszym kraju Dmitrija Miedwiediewa, prezydenta Federacji Rosyjskiej. Wizyta ta się odbyła i niezależnie od jej aspektów politycznych, którymi zajmują się politycy, dała nadzieję na ożywienie i normalizację współpracy gospodarczej, a więc i pewną dostawę gazu ziemnego.
Bo gaz jest niezmiernie ważny nie tylko w gospodarce komunalnej, ale i w przemyśle chemicznym, a także w energetyce.
Jeśli chodzi o zaopatrzenie miast w ciepło, rozwinął się u nas (na wzór wschodniego sąsiada) system centralnego ogrzewania opartego na elektrociepłowniach. Pierwsze powojenne elektrociepłownie to Powiśle, Żerań, Ołowianka, Nowa Huta. Podkreślamy jego zalety, gdyż rozszerzenie roli elektrowni kondensacyjnej o jednoczesną produkcję energii elektrycznej i cieplnej podnosi jej sprawność energetyczną, czyli efektywniejsze wykorzystanie spalonego paliwa. Najprościej można to wyrazić w ten sposób, że część ciepła normalnie traconego z wodą, chłodzącą kondensatory turbin, kierujemy do ogrzewania domów. Taki system ogrzewania jest racjonalny w miastach charakteryzujących się gęstą zabudową, gdyż nie wymaga zbyt rozwiniętej sieci cieplnej. Gorzej jest w sytuacji budownictwa rozproszonego, gdzie mała średnica rury gazowej zamiast dwóch rur sieci ciepłowniczej może decydować o wyborze ogrzewania gazowego. Wprawdzie ogrzewanie gazowe jest drogie, ale nowoczesne kotły zapewniają ponad 90% sprawność i dlatego zastosowanie takiego ogrzewania może być uzasadnione.
System ciepłowniczy oparty na dostawach ciepła z elektrociepłowni radykalnie obniża stopień zadymiania miasta z istniejących dawniej pieców domowych i kotłowni osiedlowych. Sprawę te omawia Marian Augustyn, dyrektor Elektrociepłowni Kraków, dlatego nie rozwijam tego tematu, bo już wielokrotnie o tym pisaliśmy.
Kontrakt na dostawę większej ilości gazu ziemnego stwarza nowe możliwości rozwoju naszej energetyki. Elektrownie gazowe są w budowie tańsze niż węglowe, nie wymagają budowy instalacji do suszenia i mielenia węgla, montażu elektrofi ltrów i instalacji odsiarczania spalin. Okres ich budowy jest co najmniej dwukrotnie krótszy. Są prostsze w eksploatacji i niezależnie od tego, że nie emitują pyłów, tlenków siarki i innych zanieczyszczeń zawartych w węglu, charakteryzują się dwukrotnie niższą emisją CO2, co jest obecnie niezmiernie ważne. Zwłaszcza że Komisja Europejska chce przyjąć emisję CO2 ze spalania gazu ziemnego jako jednostkę wskaźnikową do porównywania emisji ze spalania innych paliw. Nasz węgiel przegrywa niestety w tym porównaniu.
Elektrownie gazowe są elastyczne w eksploatacji, podatne na zmieniające się obciążenia, mogą więc pracować także w charakterze elektrowni szczytowych. Ta zaleta może być przydatna w rejonach, gdzie buduje się wiele elektrowni wiatrowych, których zmienną produkcję trzeba wyrównywać z innych źródeł energii.
Elektrownię gazową o mocy 430 MW i 57% sprawności wybudowali ostatnio w okolicy Győr Węgrzy. Chociaż nie mają własnych zasobów gazu ziemnego i zapowiadali, że będą raczej rozwijać energetykę jądrową.
Jadąc pociągiem z Győr do Wiednia naliczyłem około 100 potężnych wiatraków, w większości na terenie Austrii. Austria od dawna stara się wykorzystać wtórne źródła energii, a zwłaszcza biomasę i energię wiatru. Stabilne dostawy gazu ziemnego z Rosji i perspektywa eksploatacji gazu łupkowego z naszych rozpoznawanych obecnie zasobów daje podstawę do znacznie szerszego zakresu wykorzystania tego paliwa. Na ten temat debatowano 18 listopada ub. r. w Centrum Prasowym PAP w Warszawie. W wystąpieniach podkreślano korzyść z takiego rozwiązania, dyrektor elektrociepłowni w Gorzowie wielkopolskim Jan Kos omówił przebieg modernizacji i wyniki osiągane przez ten zakład po zastąpieniu węgla gazem ziemnym. Przedstawiciel PGNiG przedstawił plan większego zaangażowania się tego przedsiębiorstwa w budowę elektrowni gazowych. Jedną z nich będzie elektrociepłownia w Stalowej Woli.
W ubiegłym roku Andrzej Wesołowski pisał z Kanady, że w Vancouver z okazji olimpiady uruchomiono komunikację obsługiwaną przez autobusy napędzane ogniwami paliwowymi zasilanymi wodorem. Takie rozwiązanie można zastosować w sposób pilotażowy w jednym z miast nadmorskich, w którego sąsiedztwie są lub będą budowane wiatraki. Znawcy problemu twierdzą, że na naszym wybrzeżu (na lądzie i na morzu) można z powodzeniem postawić kilka tysięcy elektrowni wiatrowych o łącznej mocy co najmniej 5000 MW. Wiadomo, że będą one wytwarzać energię w zależności od występujących tam wiatrów. Będą okresy ciszy, kiedy lokalne potrzeby muszą być pokryte przez elektrownie systemowe, np. elektrownie gazowe, ale będą również przypadki nadmiaru energii wytworzonej przez wiatraki. Nadmiar ten można przeznaczyć na ładowanie akumulatorów w przypadku sieci autobusowej o napędzie elektrycznym lub elektrolizę wody i wytwarzanie wodoru do napędu autobusów zasilanych ogniwami paliwowymi.
Taką komunikację można zrealizować np. w Koszalinie, a po wybudowaniu odpowiednich stacji tankowania rozszerzyć ją o Szczecin i Trójmiasto.
Jedną z najsłabiej rozwijanych dziedzin jest fotowoltaika. Mówiono o tym podczas konferencji zorganizowanej również w Warszawie. Poczynania na tym polu w świetle doniesień z Kanady lub doświadczeń Niemiec, Anglii czy Czech są żenujące. W Czechach moc zainstalowanych paneli fotowoltaicznych przekracza już 1500 MW, czyli może dorównać mocy dużej elektrowni systemowej.
Jest już sporo doświadczeń w sąsiednich krajach w dziedzinie wykorzystania źródeł energii odnawialnej. W Niemczech już 20 lat temu podjęto akcję „1000 dachów na elektrownie słoneczne”. Po kilku latach ogłoszono program 100 tysięcy dachów na takie elektrownie i Niemcy mogą się poszczycić liderem w tej branży. Wybudowali już przecież elektrownie wiatrowe o sumarycznej mocy dochodzącej do 30 tys. MW. Kiedy wreszcie u nas zaświeci dla takich działań jasne, zielone światło, a nie mroczne światełko w tunelu?
Edward GARŚCIA