Do rewolucji energetycznej potrzebna jest wola polityczna
Drodzy czytelnicy!
W poprzednim numerze AURY (w wersji drukowanej) po raz pierwszy w historii pisma tekst artykułu wstępnego został zniekształcony z powodów technicznych, niezależnych od redakcji. Ponieważ uniemożliwiało to w znacznej mierze rozumienie tekstu, dlatego drukujemy go ponownie. Przepraszamy
Redakcja
We wrześniowym numerze AURY opisałem kilka przykładów pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych w Austrii, Niemczech i Danii i postawiłem pytanie, jak oni to robią, że się to opłaca, bo u nas panuje powszechne przekonanie, że tego rodzaju przedsięwzięcia są drogie i nie przynoszą pożądanych korzyści.
Aby odpowiedzieć na pytanie, jak oni to robią, najlepiej byłoby pojechać do wspomnianych krajów i przypatrzeć się realizacji podejmowanych prac i uzyskiwanym efektom.
Tak kiedyś robili Japończycy. Ich wyroby uchodziły za najbardziej tandetne na świecie. Władze postanowiły to zmienić i wysłały fachowców do rozwiniętych technicznie krajów, aby poznali tajemnice nowoczesnej produkcji. Te podróże przyniosły pożądane rezultaty i dały początek nowoczesnej technice. Produkty japońskie stały się poszukiwanym towarem nawet w krajach wysoko uprzemysłowionych. Kto z nas zainteresowany nabyciem sprzętu radiowo-telewizyjnego nie spoglądał łakomie na aparaty opatrzone marką SONY? Bo sprzęt tej marki charakteryzuje się bardzo dobrą jakością, a także wysoką ceną.
Ale w dzisiejszych czasach nie trzeba podróżować, aby się dowiedzieć, co się na świecie dzieje i czy Polska należy do liderów, czy wlecze się na końcu. Wystarczą doniesienia od zachodniego sąsiada, bo często je zresztą powtarzam. Niemcy już 25% potrzeb energetycznych pokrywają ze źródeł energii odnawialnej i w ciągu następnych 8 lat chcą dojść do 35%.
10 września ukazała się informacja (portal Umwelt Magazin) że w Düsseldorfie uruchomiono pierwszą publiczną stację tankowania wodorem samochodów wyposażonych oczywiście w ogniwa paliwowe. Czas zasilania wodorem wynosi 3 do 5 minut, czyli jest podobny do tankowania tradycyjnym paliwem. Stacja została uruchomiona staraniem Ministerstwa Środowiska Nadrenii Północnej Westfalii i ma być początkiem programu rozwoju zastosowania wodoru w motoryzacji w całych Niemczech (Clean Energy Partnership).
Pozytywne wieści nadchodzą również z innych kontynentów. Amerykańskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej ogłosiło, że sumaryczna moc zainstalowana w elektrowniach wiatrowych przekroczyła już 50 tysięcy MW. Mogą one zasilać energią elektryczną ok. 13 milionów domów i zastępują w ten sposób 11 elektrowni jądrowych.
A pamiętamy, że USA w wyścigu z dawnym ZSRR intensywnie rozwijały energetykę jądrową, gdyż było to ściśle związane z produkcją bomb atomowych i na budowę elektrowni atomowych nie żałowano pieniędzy. Wybudowano ponad 100 reaktorów, ale po katastrofie w Czarnobylu tempo ich powstawania zupełnie zmalało.
Podobnie tak dużą moc farm wiatrowych osiągnięto dzięki rządowym ulgom podatkowym i na wieść, że mogą one być cofnięte, inwestorzy przyspieszyli realizację projektów takich elektrowni.
Przemianami energetycznymi w Niemczech steruje rząd. Już w pierwszych latach po zjednoczeniu wygaszono stare i zmodernizowano kilkadziesiąt elektrowni opalanych węglem brunatnym w dawnej NRD. Potem zapalono zielone światło dla programów związanych z wykorzystaniem energii słońca, wiatru, wody i biomasy. Były różnego rodzaju akcje, np. 1000 dachów pod kolektory słoneczne, a potem 100 tysięcy dachów pod takie kolektory. Ale kluczem do rozwoju energetyki opartej na energii źródeł odnawialnych były dobre regulacje prawne sprzyjające tego rodzaju projektom.
W Kanadzie promowano instalowanie modułów fotowoltaicznych na dachach lub w przydomowych ogrodach z inicjatywy jednego z głównych operatorów (dystrybutorów energii). Zachętą do tego są wyższe ceny odbioru energii produkowanej przez moduły niż ceny energii rozprowadzanej siecią (AURA 1/2011).
Wspomniałem już, że na skalę przemysłową coraz większe zastosowanie ma wodór, zwłaszcza w transporcie (komunikacja autobusowa podczas olimpiady w Londynie, olimpiada zimowa w Vancouver).
U nas w coraz większym stopniu w dofinansowanie projektów energooszczędnych i wykorzystujących źródła odnawialne angażuje się Narodowy i Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Ale nie widać w prasie tytułów: „Zielone światło” albo „Zaświeciło słońce dla energii odnawialnej”. Pojawiają się raczej tego typu jak: „Burza wokół polskich elektrowni wiatrowych”, grożące blokadą budowy takich elektrowni („Rzeczpospolita” 14.9.2012).
Jakże odmienny jest ton prasy niemieckiej, która cytuje na przykład otwierającego targi elektrowni wiatrowych w Husum Petera Altmaiera, federalnego ministra środowiska, że 8% potrzeb energetycznych pokrywają elektrownie wiatrowe, a w 2050 roku 80% tych potrzeb będzie zaspokajane przez źródła energii odnawialnej. O dużym zainteresowaniu targami „Husum Wind Energy” może świadczyć udział 950 wystawców i ponad 30 tys. zwiedzających z 70 krajów. Ale najważniejsze są słowa ministra Altmaiera, że rozpoczęta rewolucja energetyczna to wielki projekt obecnej generacji, który może być porównywalny z powojenną odbudową Niemiec.
U nas takich słów z ust rządzących nie słychać. Straszy się nas raczej większymi rachunkami za energię elektryczną i gaz.
Społeczeństwo chce widzieć śmiałe programy na miarę XXI wieku i będzie w nich uczestniczyć, ale trzeba je do tego przekonać.
Edward GARŚCIA