AURA 1/20 – Artykuł wstępny
Wielkie pożary w Australii
Od września zeszłego roku Australia zmaga się z ogromnymi pożarami. Chociaż jest to kontynent, gdzie pożary zdarzają się regularnie i najczęściej są wywołane przez przyczyny naturalne, a niektóre tamtejsze gatunki są częściowo przystosowane, aby pożar przetrwać, tym razem wszystko wymknęło się spod kontroli.
Obecnie pożary nie są jednak największymi pod względem powierzchni, jakie zdarzały się w Australii. Największy kataklizm nawiedził kontynent prawie pół wieku temu (1974/75) i pochłonął obszar ponad sto milionów hektarów (1/8 terytorium Australii). Należy jednak zwrócić uwagę, co wtedy się paliło, a co płonie dziś. Otóż wielki pożar w latach 1974/75 dotyczył szczególnie Australii Zachodniej, Terytorium Północnego oraz Queensland. Wtedy palił się busz (formacje krzewiaste) – obszary nieliczni zamieszkiwane przez ludzi. Teraz pożary występują w pobliżu gęsto zaludnionych metropolii – dewastują południowo-wschodnią część kraju ze zurbanizowaną, zalesioną i dotąd przyjazną klimatycznie Nową Południową Walią.
O wyjątkowym zasięgu pożarów mówi David Boman z Uniwersytetu Tasmanii: – Zasięg geograficzny i fakt, że to wszystko dzieje się w jednej chwili, czyni te pożary bezprecedensowymi. Nigdy jeszcze nie było sytuacji, gdzie w ogniu stałby jednocześnie Queensland, Nowa Południowa Walia, Adelaide Hills, Perth i wschodnie wybrzeże Tasmanii. Pod tym względem mamy do czynienia z jedną z największych klęsk tego rodzaju w świecie i zdecydowanie największą w regionie.
Do połowy stycznia w pożarach straciło życie 28 osób. Ogień zniszczył ponad 2,5 tys. domów i roślinność na powierzchni ponad 10 milionów hektarów, przy czym połowa to lasy. Należy zauważyć, że niektóre obszary paliły się po raz pierwszy w historii.
W Australii występują gatunki endemiczne, niespotykane nigdzie na świecie – kangury, kolczatki, emu, grubogoniki, dziobaki – przed końcem obecnego stulecia mogą być na skraju zagłady. W tym kontekście symboliczna jest sytuacja koali, którego populacja kurczy się w zastraszającym tempie.
Według australijskiego specjalisty, prof. Chrisa Dickmana z Uniwersytetu w Sydney, w pożarach mogło zginąć w sumie ponad 800 mln zwierząt (nie licząc bezkręgowców i nietoperzy), przy czym na początku roku naukowiec zakładał, że będzie to
ok. 500 mln.
Wielkie pożary mają wiele przyczyn – począwszy od ludzkiej głupoty (podpalenia), aż po czynnik losowy. Trudno jednak nie zauważyć, że średnia temperatura na świecie wzrasta, co oczywiście potęguje zagrożenie.
Narilie Abram z Australian National University na łamach Science American piszę, że w 2019 r. sezon pożarowy zaczął się już w drugiej połowie sierpnia. Badaczka wskazuje, że południowo-wschodnia Australia dotknięta jest suszą trwającą już od 2017 r., co jest sytuacją nienotowaną w historii australijskich pomiarów i przełożyło się to na zwiększenie zasięgu pożarów. Zwraca też uwagę, że w ciągu ostatniego wieku klimat Australii ocieplił się o ponad 1°C, co spowodowało wzrost częstotliwości i intensywności upałów nawiedzających ten kontynent. Potwierdza, że zjawiska te zostały przewidziane w raportach Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu. Rok 2019 był dla Australii najcieplejszym w historii pomiarów – w grudniu na obszarze Nullarbor termometry wskazywały 49,9°C!
Pyły i dym z płonącego buszu to nie tylko zagrożenie zdrowotne dla Australijczyków; wiatr roznosi spaloną materię na obszary daleko poza granice kontynentu. Naukowcy z amerykańskiej agencji kosmicznej NASA zauważyli m.in., że dym zmienił kolor nieba w Ameryce Południowej wpłynął na gwałtowne pogorszenie się jakości powietrza w Nowej Zelandii.
Podsumowując, tegoroczne australijskie pożary stanowią kolejny namacalny dowód na zagrożenia wynikające ze zmian klimatu. Dalsze ocieplenie klimatu, które dla Australii oznacza dłuższe sezony pożarowe, z pewnością przyczyni się do jeszcze większych problemów z ogniem. I niestety, nie będzie to dotyczyło tylko Australii.
Elżbieta Koniuszy