Z żywymi naprzód iść
W holu siedziby Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, przez który codziennie przechodzę, ponieważ w niej mieści się również redakcja AURY, stoi odlane w brązie popiersie Bronisława Piłsudskiego, brata Józefa, bojownika o niepodległość, twórcy Legionów i Naczelnika Polski. Bronisław miał również bogate życie i zasługi, czego dowodem wspomniany pomnik.
Urodził się 2 listopada 1866 r. w Zułowie na Litwie. Podczas studiów w Sankt Petersburgu uczestniczył w organizowaniu zamachu na cara Aleksandra III i po wykryciu spisku został skazany na 15 lat ciężkich robót i zesłany na Sachalin. Po pierwszym okresie katorżniczych prac podjął, za zgodą lub z inspiracji władz, badania etnograficzne nad pierwotną ludnością tego rejonu, a szczególnie nad ludem Ajnów. W wyniku tych prac Piłsudski uważany jest na świecie za jednego z najważniejszych badaczy tych ludów. Ale takich Polaków na Syberii było wielu. O nich pisał Ksawery Pruszyński w książce „Noc na Kremlu, 1942”: „Jeżeli Niemcy uważają, że wkład ich narodu w naszą cywilizację jest duży, to jest on przecież niczym w porównaniu z wkładem polskim w kraju za Uralem. To nasz inżynier budował tam drogi i koleje wytyczał, i skarby kruszców odkrywał, i ziemiami zarządzał, i przedsiębiorstwa handlowe zakładał, i szkoły wznosił. Był wszystkim (…) mało który naród świata (…) zdobył się na tak wielki wysiłek cywilizacyjny, jak zniewolona Polska na niepolskiej Syberii. Nie trzeba głębiej patrzeć, w tych krajach żywa jest jeszcze pamięć tej polskiej cywilizacji”.
Ale oprócz zesłańców, do których należeli tacy badacze, jak Benedykt Dybowski, Aleksander Czekanowski, Jan Czerski, Józef Kowalewski, Wacław Sieroszewski, Edward Piekarski i wspomniany już Bronisław Piłsudski, na Syberię ciągnęli dobrowolni osadnicy, kuszeni dobrymi warunkami do zrobienia kariery.
Z ubogiej Kongresówki, z niezamożnej Litwy szły rokrocznie – jak pisze Antoni Kuczyński – tysiące Polaków na służbę rosyjską. Inżynierowie i lekarze, administratorzy i wojskowi (…) Byli też artyści, kolejarze, rzemieślnicy, majstrowie. Stali się tam pionierami w wielu dziedzinach życia. Wielu z nich rzeczywiście dorobiło się majątku, byli właścicielami kopalń węgla, kopalń złota, gorzelni, różnego rodzaju fabryk i gospodarstw rolnych.
Pełnili wiele znaczących funkcji i czynnie wspierali polskie stowarzyszenia. Do takich należeli – Alfons Koziełł-Poklewski, absolwent Uniwersytetu Wileńskiego, który pracę urzędniczą rozpoczął w Petersburgu, a kończył jako właściciel największych fabryk, kopalni złota i kamieni szlachetnych, młynów parowych, gorzelni i wielkiej ilości szynków.
Oprócz niego do bogaczy i mecenasów nauki i kultury należeli także: Alfons Szaniawski, założyciel w Moskwie Wolnego Uniwersytetu oraz Witold Zglenicki, odkrywca złóż naftowych nad Morzem Kaspijskim.
Wielu z nich wróciło do kraju, duża część pozostała, zakładając tam rodziny.
Po 18 latach w 1906 r. wrócił również Bronisław Piłsudski, przebywając w Krakowie, Lwowie i Zakopanem. Prowadził badania etnograficzne na Podhalu, ale myślą był i tak wśród rodaków rzuconych na obczyznę.
100 lat temu na łamach „Ludu”, organu Towarzystwa Ludoznawczego, apelował „o rozpoczęcie systematycznych badań nad naszymi rodakami osiadłymi na stałe na obczyźnie, tak w imię interesu naukowego, jak i w przeświadczeniu, że takie badanie jest zdolne powstrzymać zacieranie przez obcą kulturę poczucia swojej narodowości”.
Jakże ważne są te słowa dzisiaj na tle późniejszej historii Polaków. Wszystkim majątkom i polskim organizacjom położyła kres władza radziecka, wznawiając katorżnicze lagry dla Polaków z europejskiej części Związku Radzieckiego i z zabranych polskich ziem, a także mordując wiele tysięcy żołnierzy i osób cywilnych.
Ta historia to z jednej strony ogromna, trudno gojąca się rana, ale z drugiej tysiące żyjących tam osób, których korzenie tkwią w polskiej ziemi i którym tak mało brakuje, aby być dumnym z tej przynależności.
Rok temu premier Federacji Rosyjskiej zaprosił polskiego premiera, aby pochylić głowy nad mogiłami w Katyniu. Katastrofa smoleńska zniweczyła ten gest. Z podobnym gestem zbliżenia obu narodów wystąpili w tym roku hierarchowie Kościoła prawosławnego Rosji i Kościoła katolickiego Polski.
Przełammy się i kontynuujmy ten proces dla dobra obu narodów, licznej jeszcze polskiej diaspory i jej potomków na obczyźnie.
Ekolodzy są z natury pacyfistami i dążą do normalizacji sąsiedzkich stosunków. Wszak przyroda nie zna granic i dlatego lepiej ją chronić w harmonijnej współpracy.
Naszym zachodnim terenom przygranicznym poświęciliśmy już kilka numerów, drukując polskich i niemieckich autorów. Chcielibyśmy to robić również w stosunku do terenów wschodnich.
Edward GARŚCIA