AURA 10/2014 – Artykuł wstępny
Jest alternatywa
W 1987 roku (AURA nr 8) pisałem, że nie ma alternatywy dla planów budowy elektrowni atomowej w Polsce. Że pokojowe wykorzystanie energii atomowej może dać ludzkości nadzieję na rozwiązanie narastających problemów energetycznych. Że takie elektrownie budują nie tylko bogate, ale wszystkie rozwijające się kraje. Że wybudowali je nasi sąsiedzi, a my pozostajemy w tyle w tej dziedzinie. Że odkładanie budowy elektrowni jądrowej możemy zawdzięczać tym, którzy zbyt optymistycznie oceniali nasze zasoby węgla i warunki jego pozyskiwania.
Awaria elektrowni jądrowej w Czarnobylu w 1986 roku była szokiem dla społeczeństwa. Wskazała na ogromne niebezpieczeństwo, jakim grozi ludzkości ten typ elektrowni w przypadku błędu technika lub innych okoliczności, których się nie da przewidzieć.
Ta awaria postawiła przed mieszkańcami naszego globu dylemat, jak traktować tę katastrofę i czy idziemy w dobrym kierunku, czy człowiek i technika potrafią bezpiecznie wykorzystać energię atomową. Nasiliły się protesty i wątpliwości i z tego powodu osłabło tempo budowy tego typu elektrowni na świecie.
Ale poglądy na temat dalszego rozwoju energetyki jądrowej były podzielone. Problem ten analizowała w lipcu 1987 roku Państwowa Rada Ochrony Środowiska. Podstawą do dyskusji była ekspertyza wybitnych specjalistów, zaakceptowana przez Prezydium PAN.
Wynikało z niej, że możliwości wydobycia węgla kamiennego są ograniczone i trzeba się spodziewać trudności z pozyskiwaniem węgla brunatnego. Jedyną możliwością uniknięcia deficytu energii elektrycznej jest wybudowanie w latach 90. oprócz elektrowni w Żarnowcu, kilku dalszych reaktorów, a pokładanie nadziei w wykorzystaniu odnawialnych źródeł energii jest iluzją.
W dyskusji, oprócz wskazań na konieczność podnoszenia efektywności procesów energetycznych i oszczędzania energii, a także rozwoju energetyki niekonwencjonalnej, Rada pozytywnie oceniła plan budowy elektrowni atomowej i stąd mój tytuł w sierpniowej AURZE 1987: „Nie ma alternatywy”.
Pod koniec lat 80. przyjęto plan rozwoju energetyki jądrowej. Wiemy, że zapoczątkowane prace przy budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu spotkały się podczas przemian społeczno-gospodarczych w 1989 roku z dezaprobatą społeczeństwa i zostały przerwane.
Ale od kilku lat władze naszego kraju dążą jednak do budowy elektrowni atomowej i kolejnym krokiem tego było zawarcie podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy porozumienia między Polska Grupą Energetyczną, Tauronem, Enea i KGHM w sprawie finansowania prac przygotowawczych, które mają kosztować 1 mld złotych. Koszt budowy elektrowni szacuje się na 40 do 60 mld złotych.
Teraz należy postawić pytanie, czy taka elektrownia jest nam potrzebna i czy nie ma dla niej alternatywy. Na ten temat wypowiadałem się już kilkakrotnie, ale nadal będę przytaczał stare i nowe argumenty. Kanclerz Niemiec dr Angela Merkel, z wykształcenia fizyk, minister środowiska w latach 1994-1998, powołała wysokiej rangi komisję do zbadania możliwości zastąpienia istniejących elektrowni atomowych innymi źródłami energii. Po pozytywnym stanowisku komisji nie zawahała się i podjęła decyzję wygaszenia elektrowni jądrowych do 2023 roku.
Kluczem do wyboru kierunku rozwoju energetyki są koszty. Panuje opinia, że energetyka oparta na odnawialnych źródłach energii jest droga. W cenie energii elektrycznej produkowanej w naszych elektrowniach duży, bo 50% udział ma koszt węgla. Mamy ten skarb na dużej głębokości i koszty jego wydobycia wzrastają i przegrywamy konkurencję z węglem importowanym z innych krajów.
Udział kosztu uranu w wytwarzanej energii w elektrowni atomowej stanowi tylko kilka procent, ale koszty inwestycyjne są ogromne. Dlatego nie widać boomu w budowie elektrowni tego typu. Na świecie obserwuje się schyłek budowy takich elektrowni. Ich udział w produkcji energii w 1993 wynosił 17%, w 2013 tylko 10,7%, a do 2030 roku ma spaść do 6%.
W USA po 30 latach zastoju buduje się dwa reaktory za 14 mld dolarów, które mają być oddane do ruchu za 4 lata, ale w wyniku pozyskiwania gazu łupkowego (w cenie 130 dolarów za 1000 m3) wygasza się stare elektrownie. Energetyka oparta na odnawialnych źródłach systematycznie tanieje. Energię wiatru i promieniowania słonecznego mamy za darmo. Według Filipa Thona, prezesa RWE Polska SA, na pierwsze zarobione pieniądze trzeba obecnie czekać 12 lat. W 2020 roku okres ten ma się skrócić do 7, 8 lat, ale w 2030 roku zmaleje do 3 lat.
O przyszłości energetyki odnawialnej może świadczyć wysokość nakładów inwestycyjnych w miliardach dolarów, poniesionych na ten cel w 2013 roku przez Chiny 54,2, USA 36,7, Japonię 28,6, Wielką Brytanię 12,4, Niemcy 10,1.
Prasa ubolewa, że na wrześniowym zgromadzeniu ONZ, poświęconym ochronie klimatu, zabrakło przywódcy Chin, ale trzeba podkreślić, że w tym kraju o największej w świecie emisji CO2 utworzono specjalny komitet, z premierem na czele, do koordynacji działań związanych z ograniczeniem gazów cieplarnianych. W Chinach pracuje obecnie 17 reaktorów i 20 jest w budowie, ale planuje się odejście od elektrowni opalanych węglem i dalszy rozwój energetyki oparty na źródłach odnawialnych. W ten sposób Chiny chcą w najbliższych latach obniżyć emisję CO2 o 40 do 45%, a do 2050 roku nawet o 90%. W Niemczech przewiduje się w tym roku przyrost mocy elektrowni wiatrowych o 3500 MW. Łączna moc takich elektrowni, wynosząca 37 000 MW, ma mieć 10% udział w produkcji energii elektrycznej. Takich przykładów można podać więcej, gdyż energetyka odnawialna rozwija się bardzo szybko.
W końcu chcę podkreślić, że w Japonii w Fukushimie odezwał się trzeci unieruchomiony reaktor, z którego radioaktywne wycieki spływają do morza. Usuwanie skutków awarii tej elektrowni ma kosztować 40 mld euro.
Wobec przytoczonych faktów należy ponownie przemyśleć naszą politykę energetyczną i zrezygnować z budowy elektrowni atomowej.
Edward GARŚCIA